Czasami jest tak, że dany film ma być dramatem, wychodzi z niego komedia, innym razem zakłada się nakręcenie komedii, a w trakcie nikt się nie śmieje, za to przechodzi załamanie. A kiedy indziej tworzy się coś pomiędzy, a wówczas już nie wiadomo, czy bardziej się śmiać, czy płakać, bo ani jedno ani drugie nie wyszło. Ale w końcu przychodzi taki piękny dzień i ktoś dochodzi do wniosku, że wszystko należy chrzanić i nakręci coś co od początku do końca będzie jazdą bez trzymanki z licencją na totalną zgrywę. I to się udało Jamesowi Gunnowi w ekranizacji komiksu "Strażnicy Galaktyki".
więcej